Quintet
Olsztyński zespół jazzowy
Historia
Quintet powstał spontanicznie. Pierwsze kroki stawialiśmy w klubie „Kabanosik”. Z czasem odkryliśmy „Akces" należący do Spółdzielni „Pojezierze”, który mieścił się na ulicy P. Tadeusza i tam przenieśliśmy się z naszymi próbami. Już jako zespół Quintet odbywaliśmy tam regularne próby. Naszą dobrodziejką była szefowa klubu Pani Włodarska. A jej mąż – redaktor muzyczny polskiego radia, Andrzej Włodarski, czynnie nas wspierał. To tam dokonaliśmy pierwszych nagrań Quintetu, które niestety się nie zachowały.
W tym czasie w skład Quintetu wchodził Marek Konstantynowicz, Wojtek Cichocki, Sławek Mateńko, Alek Krusznicki, Zbyszek Seroka, Jacek Krzywicki i ja. W tym składzie wzięliśmy udział w „Jazzie nad Odrą” we Wrocławiu. Zdobyliśmy trzecią nagrodę.
Ouintet się rozwijał, dążył do wykreowania własnego brzmienia i to mu się udawało. Coraz częściej zapraszano nas do udziału w różnych koncertach. Pamiętam, że ówczesny redaktor Gazety Olsztyńskiej Zbyszek Zemanowicz bardzo ciepło napisał o „Jazzowych Zaduszkach”, które zagraliśmy z okazji Święta Zmarłych. Muzyka Quintetu doskonale wpisywała się w charakter tego święta.
Zaczęliśmy podróżować. Zaliczyliśmy „Jarmark jazzowy” w Warszawie, kolejny „Jazz nad Odrą” oraz koncerty w Białymstoku organizowane przez wydziału kultury. Nagraliśmy coś w radiowej Trójce i radiu Olsztyn.
Nie stroniliśmy też od eksperymentów. Zagraliśmy kiedyś koncert na rondzie Bema w Olsztynie. Pomysł opierał się połączeniu dźwięków; parowozowych gwizdów, ruchu ulicznego i naszej muzyki. Efekt był znakomity. Zostało to bardzo dobrze przyjęte przez miejscowy Wydział Kultury.
Z czasem grupa zaczęła się rozpadać. Marek Konstantynowicz wyjechał na studia do Warszawy. Sławek Mateńko osiedlił się w Szczecinie. Wojtek Cichocki z Grupą Leszka Araszkiewicza zaczął grać w Jugosławii. Ja zająłem się fotografią. Pozostali muzycy również poszli swoją drogą.
Quintet przeszedł do historii.